poniedziałek, 24 czerwca 2019



nuages - closer

Stare słowa. Dawny wiersz. Na teraz.

Podejdź bez próśb i dotknij
miękkiego powietrza
które zacznę na Twój widok wydychać

Rozchyl wargi i spij z moich
otwarte odpowiedzią nadzieje
na pytania, które chowasz w gardle

Oswój dialog
i posłuchaj
jak wdycham krwiobiegiem
przez wnętrze dłoni Twoje ciało

Rozwiń na mnie swój język
by poczuć jak staję się tętnem
które otuli Twój nagi puls
za dnia



Emocje... lęki... oceny... projekcje... dzikus... JA. Wyrobiona jestem w rozstaniach, w cofkach... Zimna zbroja na dzikusie, a pod skórą gore... Już nie tak mocno, bo się nauczyłam. 
Taka refleksja. 
Są "triggery", których nie umiem jeszcze otulić: "nie potrafisz być w związku", "podważasz fundamenty, to bardzo źle...", "przez Ciebie jej dom jest w dwóch miejscach"... Największy lęk - że te słowa są prawdą... Paradoksalnie odsłaniam na piśmie... litery klecą się na jasnym ekranie z filtrem niebieskiego światła... z filterm zapośredniczenia pismem... z filtrem dalekiego odbiorcy. Oswajam wstyd, który kiełkuje na lęku - ? Ćwiczę nazywanie, by nie pisać, ale mówić.

To ta moja szkatułka... której zawartość może ktoś odczyta, i może mu pomoże... tak jak mi. To moje pudełko z panieńskimi bibelotami... rozmarzona nastoletnia Anna, stojąca w pustym domu, za drzwiami, na których wisiała kiedyś "Litania do Szatana" Baudelaire'a... 
Królowa Śniegu.
I jednocześnie pracująca matka... 36-letnia kobieta, która ma swoich ludzi, paru. Cenne rozmowy. Piwko nad Wisłą. Spacery z córką... widok świetlików nocą w Lesie Kabackim, który zachwyca i którym chcę się podzielić.
Dobro. Świadomość, że powyższe jest dobre pozwala mi oswajać Królową Śniegu... otulać Annę zza zamkniętych drzwi pokoju.
Coraz więcej umiem nazywać. Przynajmniej do ukojenia odmrożeń. Nie tam, że ich nie ma. Że poznikają... Blizny, co jak tatuaże...
Ból powtarzalny... wzmacnia czy znieczula? Wiem, że to kwestia samoobrony... wybór, żeby nie znieczulało.
Relacje - tyle w nich piękna, tyle żywej tkanki, i tyle lęku i bólu, i wzrastania... Czy mogę zaufać sobie wreszcie, że nie zostanę sama, gdy wybiorę siebie sam na sam, nawet gdy będę przy kimś?

Intymność - na ekranie... 

Nie jestem absolutnie wyjątkowa w tych refleksjach... widzę ludzi w podobnym miejscu... zastanawiam się, jak to jest? Jak ukwiały w morskim dnie... łapiemy skrawki tego, co przyniesie woda... niby zasadzeni na jednej tkance, a wszyscy indyferentni jednak... chłoniemy sami plankton i światło.

Czy zgoda na taki stan rzeczy przyniesie wolność? Gdzie wspólnoty? Gdzie plemię? Gdzie stado?
Ja i moja rodzina... Bardziej ja i moje dziecko. Ja i moi przyjaciele... pojedyncze rozmowy - też.

Odpuściłam dawne ("niepełne")... teraz jak sen. Nie podważam. Było. Było prawdziwe. Ale - pożegnałam.

Nowe - uczy, stawia wyzwania, potykam się, doceniam, dziękuję za świetliki i... za rozmowy.