Zbieram kamyczki, guziki, krótkie, stemperowane niemal do końca kredki i w taki sam sposób zużyte ulubione ołówki HB, mam gdzieniegdzie jakiś koralik, kolorowe szkiełko w portfelu, kilka muszelek z polskiej i hiszpańskiej plaży, rozmówkę ze znajomymi ze studiów zapisaną na świstku papieru... Trochę tego jest.
Lubię też pewne miejsca.
Mam sentyment do Warszawy i zawsze pozostanie ona moją nie do końca odkrytą "małą ojczyzną".
To taka kobieta, która raz ma charakter trzpiotki-barmanki z klubu na Emilii, raz rasowej przekupki z Różyckiego, raz sztywnej biurwy ze Złotej, raz dziewczyny z bloku obok, przyjaźnie uśmiechniętej studentki UW z Podlaskiego, która mija cię na Krakowskim w grupie znajomych, starej kokoty z Mokotowskiej i rogu Wilczej, plotkarki na rencie z kamienicy na Woli, ciężarnej matki z osiedla Derby, tipsiary z Bemowa/Ursynowa dorabiającej wieczorami w kebabie przy Wilanowskiej, a nawet dojrzałej damy z sercem zostawionym gdzieś w pluszowych ideałach z książkowych romansów, która spaceruje samotnie Łazienkami i rozmyśla o swoim zmarłym mężu, a może o chłopcu, z którym pierwszy raz była na potańcówce tuż po wojnie?... a czasem Warszawa bywa też jak usłużna skośnooka kasjerka z podrzędnej knajpy z kuchnią wietnamską w pobliżu ronda X... Taka kobieta o wielu twarzach, miejscami doświadczona i nie siląca się na rysowanie złudzeń, a gdzie indziej istna carte blanche jak noworodek. Cięta sucz o wyrobionym na interesach zagranicznych gości języku, szlifowanym w lokalach, do których przechodzi się przez cuchnące szczyną bramy - i - zapamiętała w modlitwie moherówa stojąca pod Pałacem Prezydenckim w kolejną rocznicę.
Moja Warszawo - za ciebie zawsze chętnie wypiję toast! Najlepiej przy muzie Kim Nowak ;-)
Zgadzamy się na powszechną kreację naszych person. Pozwalamy na projekcje z zewnątrz, bo wiemy, że czasem jest to korzystne, że czasem ułatwia... To konformizm, który pozwala nam przetrwać. Dojrzałość wówczas to świadomość swego rdzenia, który pozostaje trwały bez względu na persony i projekcje. Nasza konstytucja i nasza kondycja.
W pracy, wśród znajomych, w rodzinie, przed bliskimi, w sobie.... Im mniejszy krąg, tym bliżej rdzenia. Z drugiej strony, mniejszy krąg to słabsza dywersyfikacja i mniejsza zdolność adaptacji.
Więc jesteśmy prestidigitatorami, którzy kulką z magnezji rzucają pod stopy widzom i gdy dym się rozprasza, stoimy już inną personą przed nimi. Ta wielość i jedność to nasze ogromne bogactwo i wyzwanie, aby zachować siebie i świadomie przekraczać kręgi, kolejne granice odległości od naszej istoty, żyły, wokół której krystalizujemy się przez całe życie.
Lalka to zaprzeczenie tej pięknej i trudnej podróży, składającej się z oddaleń i powrotów. Lalka to krąg wyjałowiony z rdzenia, to wysuszona nić, wokół której nic się nie krystalizuje, bo nie jest własne.
Chcę przez to powiedzieć, że akceptuję wielość siebie i moich bliskich, bo wiem, że konformizm bywa konieczny i wiem, że w pewnym wydaniu jest on tylko oddaleniem się od rdzenia na "niezbędną odległość" - ale nie na tyle, by stać się lalką. Pragnę darzyć szacunkiem i zaufaniem oddalenia i powroty moje i moich przyjaciół, bo chcę ufać w swoje i ich wybory (nawet jeśli czasem wydają się one niezrozumiałe). Krąg, do którego zostałam dopuszczona przez bliskich i krąg, do którego ja wpuściłam - to dar i on daje mi energię do podejmowania tego wysiłku - wysiłku zaufania.
Lalki nie mają siły, i to je odróżnia od podróżników pomiędzy kręgami - - konformistów, którzy pielęgnują swój rdzeń.
Dom, do którego zawsze można wrócić...
Z pozdrowieniami dla zdrowych konformistów :-)
Author unknown to me. If known to any of veiwers - please contact me.
Rozpadamy się, by się poskładać. Składamy się niedoskonale, by się rozpaść. Rozpadamy się, by przyglądać się częściom składowym rozsypanym pod spojrzeniem naszej jaźni. Co jest nasze z tych części? Co nie nasze? Co obce prawdziwie? Co pozornie? ... Zbieramy elementy i składamy ciut lepiej. Odrobinę... i znów czujemy zgrzyty. Maszyneria gdzieś terkocze nierówno - jaźń znów spojrzała przez palce... Rozpadamy się, by się poskładać. Próbujemy budować nieco lepiej, uważniej. Próbujemy... Składamy... A w tle słychać westchnienie sprzed wieków i głos Szekspira wiecznym echem pobrzmiewający: "Człowiek - jakiż to kawał roboty!".