wtorek, 26 marca 2013

Oka-leczenie :-)


Short film by Andrew Huang - SOLIPSIST.








Istne piękno :-)
O twórcy więcej TU.

Ścieżka dźwiękowa skomponowana przez tego samego artystę :-) TU.

Warszawa

Jestem sentymentalna.
Zbieram kamyczki, guziki, krótkie, stemperowane niemal do końca kredki i w taki sam sposób zużyte ulubione ołówki HB, mam gdzieniegdzie jakiś koralik, kolorowe szkiełko w portfelu, kilka muszelek z polskiej i hiszpańskiej plaży, rozmówkę ze znajomymi ze studiów zapisaną na świstku papieru... Trochę tego jest.

Lubię też pewne miejsca.

Mam sentyment do Warszawy i zawsze pozostanie ona moją nie do końca odkrytą "małą ojczyzną". 
To taka kobieta, która raz ma charakter trzpiotki-barmanki z klubu na Emilii, raz rasowej przekupki z Różyckiego, raz sztywnej biurwy ze Złotej, raz dziewczyny z bloku obok, przyjaźnie uśmiechniętej studentki UW z Podlaskiego, która mija cię na Krakowskim w grupie znajomych, starej kokoty z Mokotowskiej i rogu Wilczej, plotkarki na rencie z kamienicy na Woli, ciężarnej matki z osiedla Derby, tipsiary z Bemowa/Ursynowa dorabiającej wieczorami w kebabie przy Wilanowskiej, a nawet dojrzałej damy z sercem zostawionym gdzieś w pluszowych ideałach z książkowych romansów, która spaceruje samotnie Łazienkami i rozmyśla o swoim zmarłym mężu, a może o chłopcu, z którym pierwszy raz była na potańcówce tuż po wojnie?... a czasem Warszawa bywa też jak usłużna skośnooka kasjerka z podrzędnej knajpy z kuchnią wietnamską w pobliżu ronda X... Taka kobieta o wielu twarzach, miejscami doświadczona i nie siląca się na rysowanie złudzeń, a gdzie indziej istna carte blanche jak noworodek. Cięta sucz o wyrobionym na interesach zagranicznych gości języku, szlifowanym w lokalach, do których przechodzi się przez cuchnące szczyną bramy - i - zapamiętała w modlitwie moherówa stojąca pod Pałacem Prezydenckim w kolejną rocznicę.
Moja Warszawo - za ciebie zawsze chętnie wypiję toast! Najlepiej przy muzie Kim Nowak ;-)










Lalka / Konformizm


Zgadzamy się na powszechną kreację naszych person. Pozwalamy na projekcje z zewnątrz, bo wiemy, że czasem jest to korzystne, że czasem ułatwia... To konformizm, który pozwala nam przetrwać. Dojrzałość wówczas to świadomość swego rdzenia, który pozostaje trwały bez względu na persony i projekcje. Nasza konstytucja i nasza kondycja.
W pracy, wśród znajomych, w rodzinie, przed bliskimi, w sobie.... Im mniejszy krąg, tym bliżej rdzenia. Z drugiej strony, mniejszy krąg to słabsza dywersyfikacja i mniejsza zdolność adaptacji.
Więc jesteśmy prestidigitatorami, którzy kulką z magnezji rzucają pod stopy widzom i gdy dym się rozprasza, stoimy już inną personą przed nimi. Ta wielość i jedność to nasze ogromne bogactwo i wyzwanie, aby zachować siebie i świadomie przekraczać kręgi, kolejne granice odległości od naszej istoty, żyły, wokół której krystalizujemy się przez całe życie.
Lalka to zaprzeczenie tej pięknej i trudnej podróży, składającej się z oddaleń i powrotów. Lalka to krąg wyjałowiony z rdzenia, to wysuszona nić, wokół której nic się nie krystalizuje, bo nie jest własne.

Chcę przez to powiedzieć, że akceptuję wielość siebie i moich bliskich, bo wiem, że konformizm bywa konieczny i wiem, że w pewnym wydaniu jest on tylko oddaleniem się od rdzenia na "niezbędną odległość" - ale nie na tyle, by stać się lalką. Pragnę darz szacunkiem i zaufaniem oddalenia i powroty moje i moich przyjaciół, bo chcę ufać w swoje i ich wybory (nawet jeśli czasem wydają się one niezrozumiałe). Krąg, do którego zostałam dopuszczona przez bliskich i krąg, do którego ja wpuściłam - to dar i on daje mi energię do podejmowania tego wysiłku - wysiłku zaufania.

Lalki nie mają siły, i to je odróżnia od podróżników pomiędzy kręgami - - konformistów, którzy pielęgnują swój rdzeń. 

Dom, do którego zawsze można wrócić...

Z pozdrowieniami dla zdrowych konformistów :-)


Author unknown to me. If known to any of veiwers - please contact me.







wtorek, 19 marca 2013

Kawał roboty





Roberto Ferri, Come foglie morte (Like dead leaves), 2012



Rozpadamy się, by się poskładać. Składamy się niedoskonale, by się rozpaść. Rozpadamy się, by przyglądać się częściom składowym rozsypanym pod spojrzeniem naszej jaźni. Co jest nasze z tych części? Co nie nasze? Co obce prawdziwie? Co pozornie? ... Zbieramy elementy i składamy ciut lepiej. Odrobinę... i znów czujemy zgrzyty. Maszyneria gdzieś terkocze nierówno - jaźń znów spojrzała przez palce... Rozpadamy się, by się poskładać. Próbujemy budować nieco lepiej, uważniej. Próbujemy... Składamy... A w tle słychać westchnienie sprzed wieków i głos Szekspira wiecznym echem pobrzmiewający: "Człowiek - jakiż to kawał roboty!".