wtorek, 21 maja 2019

Urodzeni mordercy w potrzebie

Zabić w sobie potrzebę...





Myślę o znanych mi potrzebach... wypisuję je, potem myślę, jak one się łączą- ? Grupuję je... By lepiej zrozumieć, lepiej ująć, a potem (długo, długo "potem") pełniej przeżywać.

Zatem (w idealnym ujęciu):

Potrzeba ciepła
Potrzeba miłości        
Potrzeba rozwoju

to potrzeby, w moim odczuciu, podstawowe -

Potrzeba analizy      
Potrzeba oceniania

to potrzeby asekuracyjne, zbalansowany instynkt samozachowawczy -

Potrzeba rozmowy
Potrzeba bliskości

- potrzeby relacyjne, zbalansowany instynkt przetrwania - 

Jestem zwierzęciem stadnym. Nie umiem żyć w izolacji.

Potrzeby, same w sobie, nie są niczym złym. Złe lub dobre mogą być sposoby ich zaspokajania.
Potrzeby pchają nas przez życie.
To, jak je ukajamy, na koniec zadecyduje o jakości tego życia.

Popełniamy błędy.
Popełniamy piękno.
Popełniamy rany.
Doświadczamy z potrzeb.

Mnisi, Szamani odrzucają potrzeby. Minimalizują je. Są sami. Świat jest bez nich. W tym sęk.

Stan nirwany jest dla mnie stanem nieludzkim, a ja jestem ludzka w swoim światłocieniu.
Uznaję swoje potrzeby. Uznaję potrzeby innych (bliskich).
Czasem nadmiarowo. Czasem słabiutko.... Ale staram się.

Staram się być w potrzebie - dla ludzi mi bliskich, także dla siebie.

Urodzeni mordercy w potrzebie... w czarnej godzinie... patrzymy na potrzeby, jak na objawy wampiryzmu, negujemy je... Odrzucamy we wstydzie, jak bękarcie pragnienia. Byłam tam. 

A teraz TU... oswojony dzikus... wciąż dzikus... otulony... nie całkiem... ale on też daje mi siłę. Nie chcę go ubierać... zasłaniać blizn, co jak tatuaże... Mój dzikus, moje przygarnięte potrzeby, moje uznane potrzeby... mój wciąż pokonywany wstyd... moje bycie dla siebie - - w potrzebie.

Nakarmić potrzeby można dobrym, jakościowym posiłkiem, albo trocinami i kupą gnoju. To skala... ludzka skala.


...


Nie podążaj za fikcją, że potrzeby są złe i należy się ich wyzbyć.


...


Nie neguj ich istnienia... uznaj je i sam nakarm najlepiej jak możesz - wartością, bez wstydu, w oswajaniu.


...


Dawno temu, w drodze do zrozumienia, że muszę nad tymi swoimi potrzebami pochylić się sama, pomogła mi Bjork. Później potwierdziła to terapia, uświadamiając, że innym trzeba odpuścić te niedokarmienia własne, bo oni nie są od tego. Już dawno nie są. To już Moje. Moje nieoswojenie. Moja praca. Mój dziki. Moje potrzeby.

Taki prosty tekst, a taki trafny:

How could I be so immature?
To think he could replace,
The missing elements in me,
How extremely lazy of me
How could I be so immature?
To think he could replace,
The missing elements in me,
How extremely lazy of me.
How could I be so immature?
How could I be so immature?





Co mogę zrobić? Jeśli nie mam zasobów, by to Moje-w-Potrzebie wykarmić? Szukać tych zasobów, nie rezygnując z potrzeb. Nie wycofując się z nich. Nie osieracać ich, bo jeśli nie zepchnę tego w czarnej godzinie w cyniczne zapomnienie, w zły dystans do siebie; jeśli będę pielęgnować, dokarmiać tym, co uznam za dobry pokarm, jeśli nie odpuszczę tych potrzeb, a więc siebie i swoich nieukojeń, to to "moje" (które nadal brzmi bardzo oddzielnie i może nadopiekuńczo nawet) wypełnię i uda mi się odsłonić wreszcie "Moje" do "Wspólnego". 

1 komentarz: